Była to zupełnie dziś zapomniana opera Conradina Kreutzera „Obóz nocny w Granadzie”. Wspaniałe warunki akustyczne, niezwykle piękne otoczenie i prawdziwie romantyczna aura amfiteatru – to wszystko ściągało do Opery Leśnej tłumy miłośników muzyki, wśród których dominować zaczęli zwolennicy nurtu germańskiego. Grano coraz więcej utworów Wagnera, a w końcu przylgnęła do sopockiej sceny nazwa „teatru wagnerowskiego”. Od połowy lat 20. w Sopocie odbywały się zresztą coroczne festiwale twórczości Wagnera. Przybywali na tłumnie melomani z czasem bardzo odległych stron. Ci, dla których nie starczyło miejsca na widowni, wynajmowali łodzie rybackie i wypływali nimi paręset metrów od brzegu, gdzie dzięki specyficznemu ukształtowaniu terenu, muzykę słychać było prawie tak samo dobrze jak w amfiteatrze.
Po II wojnie światowej dawna sława Opery Leśnej i jej wspaniałe walory sceniczne popadły w zapomnienie. W ciągu pierwszego ćwierćwiecza po wojnie wykorzystywana była jedynie okazjonalnie. Przełom nastąpił w latach 60., kiedy to poddano amfiteatr gruntownemu remontowi i przeznaczono na miejsce organizacji festiwali piosenki. Mimo, że na deskach Opery Leśnej wystawiane były różne przedstawienia i że służyła organizacji rozmaitych imprez, po raz kolejny w swojej historii stała się sceną festiwalową. I znowu, jak niegdyś, Sopot na kilka dni w roku stawał się muzyczną stolicą. Widownia amfiteatru wypełniała się do ostatniego miejsca, a ci, którzy się nie zmieścili nie wynajmowali już wprawdzie rybackich łodzi, ale pilnie śledzili telewizyjne transmisje.
Największy rozkwit festiwalowa impreza przeżywała w końcu lat 80. kiedy to gościła takie gwiazdy jak Boney M, Charles Aznavour i Demis Roussos.
Obecny Sopot Festival, impreza o blisko półwiecznej tradycji, nadal ściąga gwiazdy estrady i miłośników ich twórczości i jest nadal bardzo ważnym punktem na liście atrakcji letniego sezonu nad Bałtykiem.
Foto: